Osoby znane są nieznane

Czy można w pewien sposób zbudować swoją wrażliwość? Jak przesadne dotykanie spraw, które są nam odległe, może w tym pomóc? To złożone zagadnienie, o którym nie mam zielonego pojęcia.

Ponownie muszę rozpocząć te niepotrzebne dywagacje od szybkiego sprostowania, że tworzenie własnego światopoglądu zależy silnie od danego człowieka. To bliskie otoczenie tworzy środowisko do rozwoju, ale nie oznacza, że nie może to być internet. Jest on często znacznie bliższy niż jakakolwiek osoba. Może mieć na nas duży wpływ sztuka i szeroko pojmowana branża rozrywkowa. Truizm na truizmie…

W czym jednak tkwi problem? Jest pewna sprawa, która wprawia mnie w naprawdę wielkie zdziwienie. Chodzi mi o zero-jedynkowość w postrzeganiu kogokolwiek, w tym różnych wątpliwej jakości celebrytów. Zastanówmy się szczerze: czy my wymagamy od nich transparentności? Wierzymy w idealne formy ludzi spotkanych w naszym życiu? Ile tak naprawdę to my mamy na swoim sumieniu? Często tak naprawdę o tym nie wiemy, bo trudno jest dojrzeć niektóre swoje złe cechy i słabości. Na wytknięcie niedoskonałości zdarza nam się zaatakować? No przyznajcie to przed sobą.

To jest sedno sprawy. Widzimy ludzi i się z nimi utożsamiamy, m.in. poprzez podobne poglądy. Są oni dla nas wzorem, idolem czy autorytetem. Chcemy myśleć, że jesteśmy do nich podobni pomimo tego, że widzimy tylko front szuflady – możemy się tylko domyślać, kim oni tak naprawdę są. Cóż, oni natomiast skrupulatnie to ukrywają, co nieraz im nie wychodzi.

Tym większe jest nasze oburzenie, gdy nieskazitelne persony okazują się splugawione najcięższymi według nas grzechami. Zdziwienie? Złość? Czujemy się oszukani i próbujemy się odciąć, komentując i rozmawiając – choć wprawdzie nic a nic nas to nie dotyczy. Czy naprawdę jesteśmy wrażliwi? Może po prostu chcemy odegnać myśli, że my mamy w głowie rzeczy analogiczne do tych zrobionych przez osoby uznawane przez nas wcześniej za wzór. Uważacie, że mieliście prawo się pomylić? Oczywiście – wszyscy mamy jednak takie samo prawo zachowywać się paskudnie, a już z pewnością mieć naprawdę obrzydliwe myśli.

Wrażliwością nie jest zmiana zdania i stawianie samego siebie po stronie ofiar – to tylko konformizm. Nie ma żadnej wartości w podążeniu za tłumem, jeżeli takie sytuacje nas samych niczego nie nauczą. Tyle w mediach się słyszy o naprawdę potwornych wydarzeniach, których nie da się do końca usprawiedliwić. Będziemy bandą idiotów, jeśli nie staniemy się lepszymi ludźmi na ich przykładzie.

Choć wiecie co? Chyba jednak nimi będziemy.

Dodaj komentarz