Tępota

Czasami próbuję sobie wyobrazić świat nieco lepszym, niż jest naprawdę. Świat, w którym bez przerwy chcę. Nieustannie czegoś potrzebuję. Potem patrzę na swoje życie i okazuję się, że tak właśnie jest.

Nie jestem w stanie zliczyć, jak wiele rzeczy chcę. Zakrawa to czasem o pragnienia wręcz paranoiczne. Zbyt często dłuższe zastanowienie się nad tym powoduje, że uciekam do najniższych pobudek, których zaspokojenie staje się ulgą. Dlaczego tak jest? Niespecjalnie to wiem.

Albo i wiem doskonale? Chcę po prostu mieć marzenia absurdalnie niemożliwe do spełnienia. Koniec końców nie umiem się umieścić w moich poglądach pomimo tego, że analizując moje czyny, doskonale wiem, gdzie jestem. Nawet nie potrafię tego nazwać. Nie chcę też bawić się w nonsensowne porównania. Jestem zdruzgotany, pomimo że właściwie wszystko ze mną w porządku.

Zastanawiam się – co dziwne nie jest, ale czy wynikają z tego rzeczy dobre? Każda moja przedostatnia myśl ma za zadanie zagłuszyć tę ostatnią, uświadamiającą mnie o pewnych rodzajach prawdy, którymi mogą posługiwać się w następnych dniach. Efekt? Siedzę otumaniony, czasem nieobecny, a strach przed zupełnym wybieleniem paraliżuje mnie. Co mi z uśmiechu i słów skoro chciałbym je mówić inaczej?

Dodaj komentarz